Udostępnij:

10.02.2018 Wyjazd naszych klubowiczów na Allianz Arena. Mecz FC Bayern München vs Schalke 04.

Jako, że ludzie, którzy brali udział w wyjeździe to w większości mieszkańcy GOP-u, postanowiliśmy, że wyjazd bedzie spod Mc Donalds'a przy Europie Centralnej tak, by każdy miał w miare blisko, a i problemu z pozostawieniem auta nie było.

Start to była godzina 23.30 i parę kilometrów dalej trzeba było zatankować...bynajmniej nie ropę, a piwo.
Podróż była przyjemna i ogólnie badaliśmy się wspólnie, co komu można powiedzieć, o czym zażartować, a z kim lepiej nie żartować...ale takiej osoby na wyjeździe nie bylo tym razem. Śmiechu było w nadmiarze, tak samo jak postojów po tankowaniu pali...znaczy piwa. Pod hotelem byliśmy koło 9.30, tam poszły zakłady...na ile razy kierowca bedzie poprawiał równoległe parkowanie tyłem, ale nikt nie wygrał, bo dał radę od razu.

Ze względu na dość wczesną porę nie można było się wcześniej zakwaterować, więc pojechalismy do parku olimpijskiego troche pochodzić i pozwiedzać stary Stadion Olimpijski, muzeum BMW. W planach była też wieża, oceanarium i inne pierdoły...ale "ja bym poszedł, ale inni nie chcieli, więc nie pójdę" - taka wersja kompromisu. Zleciało nam tam z dwie godziny i uderzyliśmy na Plac Mariacki, bo trzeba było ponownie zatankować. Zatankowaliśmy więc w chyba najbardziej znanej knajpie w Monachium.

Potem był podział na 2 grupy, bo niektórzy chcieli zobaczyć te puchary, medale i inne sprawy związane z Bayernem w muzeum, a inni woleli znów zatankować. Jedni więc pojechali zwiedzać muzeum Bayernu z polskim przewodnikiem, a pozostali...tankowali. Koniec końców i tak wszyscy spotkaliśmy się na meczu. Ci od muzeum rozwiesili flagę, tak, co byśmy dobrze i godnie reprezentowali fanklub. Chwała im za to. O samym meczu nie będę pisał za wiele, bo to trzeba przeżyć na własnej skórze, a wynik 2-1 chyba wszyscy znają.

Po wszystkim udaliśmy się wszyscy razem do Megastore na Allianz, żeby nie wrócić z pustymi rękoma. Pogoda nie rozpieszczała, bo było już chłodno, ale machnęliśmy jeszcze wizytówkę przed stadionem z banerem fanklubowym...niech mają na stronę Bayernu. Wracając ze stadionu, oszukaliśmy system, wszyscy razem, jak jeden mąż i udało się do hotelu wrócić parenaście minut szybciej. I znów część ekipy się podzieliła, niektórzy poszli tankować, inni spać...kierowca to leszcz, bo też poszedł spać, a całą drogę jechał na autopilocie!

Rano po śniadaniu pojechalismy na trening, żeby zobaczyć rezerwowych i tych, którzy grają ogony, ale i tak fajnie było zobaczyć Thiago, Rafinhę i innych. Trochę pomarzliśmy, ale było warto!
Wyruszylismy koło 11.00 z Monachium a na miejscu byliśmy koło 21.00. Udało się jeszcze zjeść dobry obiad w knajpie za Pragą, było wesoło.

Ekipa była naprawdę zacna, śmiechu było bardzo dużo. Przede wszystkim nie było marudzenia, każdy wiedział po co jedzie i czego oczekuje...i daliśmy radę wytrzymać ze sobą bez spiny prawie 2 doby.
Było pięknie, szkoda tylko, że tak krótko. Mówią przecież, że wszystko, co dobre, szybko się kończy i to chyba prawda...

Na poniższym zdjęciu widać nasz klubowy baner.

 

Więcej zdjęć na fanpage

Na górę